Zimowa Szrenica
I dzisiaj będzie ten dzień – wędrówka zimowymi Karkonoszami. Piękny poranek, Szrenica wychodzi zza chmur, lekki mrozik.
Nie planujemy za wiele, wszystko zależy od warunków na górze. Póki co niebieskim szlakiem chcemy dojść do Schroniska Pod Łabskim Szczytem.
Szlak
Ulicą Jana Kasprowicza, a potem kawałek Kazimierza Przerwy-Tetmajera w Szklarskiej Porębie, dochodzimy do Drogi pod Reglami.

Nie jest to oznaczony szlak ale szeroka leśna droga. Docieramy do leśniczówki Łysa Góra (można też dojść tutaj idąc cały czas ul.Kasprowicza) i po około 200 m jesteśmy przy niebieskim szlaku.
Dzisiaj też mamy ze sobą rakiety i to jest ten moment żeby je założyć, chociaż widać, że szlak jest bardziej kamienisty. W przypadku chodzenia w rakietach trzeba uważać na takie wystające kamienie – wtedy to co ma ułatwić, sprawia więcej kłopotów.

To typowy szlak w górach – podejście lasem. Zza drzew widać błękitne niebo i piękne słońce. W jednym momencie widać schronisko na Szrenicy… ale to tylko w jednym momencie.

Im wyżej, tym pogoda gorsza. Mgła, wiatr i zero widoczności. Ostatnie metry przed Schroniskiem pod Łabskim Szczytem ułatwiają tyczki – gdyby nie one nie miałabym pojęcia gdzie iść.


Pod Łabskim Szczytem
Schronisko na szczęście w pełni otwarte – można usiąść przy stoliku. No i tak siedzimy, i myślimy co dalej. Na Śnieżne Kotły nie ma co iść bo widoczność kiepska, na powrót za wcześnie, więc planujemy iść na Szrenicę, a potem zejść do Jakuszyc, gdzie oddamy wypożyczone rakiety i pociągiem wrócimy do Szklarskiej. Zbieramy się.

Żółto-czerwony szlak, którym chcieliśmy dojść do zielonego prowadzącego na Szrenicę, totalnie nam zaginął. Miejscami śniegu po pas, i tutaj przydały się mega rakiety. Zero widocznych oznaczeń i tak krążyliśmy ponad schroniskiem. W końcu udało się trafić na właściwą ścieżkę (kilka wydeptanych śladów) więc cała na przód – maszerujemy przez Szrenickie Mokradła. Warunki iście zimowe – chciałam, to mam. Lodowaty wiatr, śniegu po kolana, zerowa widoczność.

Docieramy do Trzech Świnek, podobno, bo widzę chyba tylko jedną, i idziemy dalej czerwonym szlakiem do Schroniska na Hali Szrenickiej.
Przy kolejnym skrzyżowaniu zastanawiamy się czy nie odbić do schroniska na Szernicy obawiając się, że na Hali może być więcej ludzi z uwagi na narciarzy. Idziemy.
Schronisko działa, mimo iż jadalnia jest zamknięta. Udaje nam się jednak znaleźć wolną ławkę. Można się ogrzać i posilić.
Pora sprawdzić, czy zdążymy do Jakuszyc na pociąg. Warunki ciężkie, nie wiadomo co zastaniemy na dalszym odcinku szlaku, ale zaryzykujemy.
Hala Szrenicka
Idziemy na Halę Szrenicką i szukając wejścia na zupełnie nieprzetarty szlak zielony przecinamy trasy narciarskie. Udaje się. Po raz kolejny rakiety zdają egzamin. Przed nami dość spory odcinek – prawie 7 km do Jakuszyc.
Oczywiście jest z górki ale czuć już zmęczenie. Ostatnie kilometry strasznie się dłużą, a jeszcze dochodzi do tego presja czasu żeby zdążyć na pociąg.

Jak to zwykle bywa najwięcej problemów pojawia się na zakończenie – możemy iść albo drogą z rakietami w ręce, albo polaną w rakietach, ale uważając na trasy biegowe. Ciągłe przekraczanie i omijanie już zaczyna denerwować więc bierzemy rakiety w ręce i ostatnie metry idziemy wzdłuż drogi.
Na pociąg przyszło nam czekać jeszcze 20 min. Bezruch zaczyna doskwierać chłodem, co potęguje zmęczenie. Ale warto było, kolejny fajny dzień za nami.
12.02.2021 r.