Szpiglasowy Wierch z Doliny Pięciu Stawów Polskich. Tatry Wysokie.
15.09.2019r.
Szpiglasowy Wierch – szczyt, na który wybieraliśmy się już dwa razy. Mam nadzieję, że do trzech razy sztuka.
Za pierwszym razem zawiodły nowe buty. Wiem, że w nowych to pierwsze kroki na miasto ale nie były to takie prosto ze sklepu. Były wygodne, trochę już przechodzone, a jednak w okolicach Morskiego Oka zaczęłam czuć dyskomfort. Wiedziałam, że wyjście może stanowić już problem, a trzeba przecież jeszcze zejść. Odpuściliśmy.
Drugi raz również dotarliśmy tylko do Morskiego. Pogoda nie dopisywała, prognozy były kiepskie więc po raz drugi Szpiglasowy zwyciężył.
Teraz „atakujemy” od Doliny Pięciu Stawów, także mam nadzieję, że zmiana szlaku doprowadzi do sukcesu.
Pogodna niedziela więc przed godz. 7.00 parking na Palenicy prawie cały zapełniony. Cena parkingu w stosunku do ubiegłego roku wzrosła o 5 zł, kolejki do kas biletowych, tłum na szlaku. Tak w skrócie można opisać pierwsze pół godziny.
Do Wodogrzmotów Mickiewicza droga łatwa i prosta. Tam łudziłam się, że większość pójdzie w stronę Morskiego Oka, ale trochę się przeliczyłam. Doliną Roztoki idziemy tak samo, jak rok wcześniej [tutaj], kiedy z Doliny Pięciu Stawów zdobywaliśmy Kozi Wierch.
Po krótkim odpoczynku ruszamy z Schroniska.
Obchodzimy Wielki Staw Polski, mijamy wejście na Kozi Wierch i następnie odbijamy w lewo, żółtym szlakiem prosto na Szpiglasowy Wierch.
Od tego rozwidlenia na szczyt mamy prawie 2,5 km w górę. Szlak jest dosyć prosty – taka wydeptana ścieżka, czasami kilka głazów do pokonania.
Ogólnie spodziewałam się czegoś gorszego. Pogoda piękna, widoki wspaniałe.
Przed nami szczyt, za nami Orla Perć, tylko odgłos i widok helikoptera TOPR nad Kozim Wierchem budzi niepokój.
Ostatnie metry przed Szpiglasową Przełęczą to kilka łańcuchów ale pokonanie ich nie stanowi żadnego problemu.
Z Przełęczy to już „rzut kamieniem” na szczyt.
Widoki piękne, pogoda znowu nam sprzyja na tatrzańskich szczytach.
Robimy zdjęcia, kręcimy filmy, upamiętniamy wszystko;) i robimy miejsce innym turystom. Zejście, jak zawsze gorsze, niż wyjście.
W pewnym momencie gubimy “ścieżkę” ale patrząc pod nogi czasami ciężko znaleźć “właściwy” kamień. Schodzimy na Przełęcz i kierujemy się w stronę Morskiego Oka.
To dalej żółty szlak ale po przeciwnej stronie. To ta tzw “ceprostrada”, strasznie monotonna i dłużąca się. Do Morskiego to ponad 4 km, a ciągnie się niemiłosiernie.
Pod koniec byłam już tak zmęczona, że plątały mi się nogi. Serio, miałam dosyć. Trud wynagradzają piękne widoki. Najpierw Wrota Chałubińskiego, potem Mnich na wyciągnięcie ręki, Czarny Staw pod Rysami, w końcu Morskie Oko.
Niedzielne piękne popołudnie sprzyjało wycieczkom więc przy Schronisku tłoczno, ale o dziwo udaje nam się znaleźć miejsce na zewnątrz. Można uzupełnić płyny i zmienić skarpety;)
Ostatni etap wędrówki to asfalt do parkingu więc nie ma o czym pisać…
Było pięknie. Fajnie, że tym razem się udało.