Góra Żar, Kiczera, Beskid Mały
5.08.2018r.
Góra Żar – chyba najbardziej znany szczyt w Beskidzie Małym z racji bliskości Jeziora Żywieckiego, lotniska szybowców i kolejki, dzięki której można wyjechać na szczyt.
Pierwszy raz byłam tam prawie 30 lat temu na Zielonej Szkole. Potem kilkukrotnie na jakiś jednodniowych wyjazdach (nie ukrywam, że chyba zawsze wspomnianą kolejką) – teraz przyszła pora na zdobycie Żaru pieszo Brzmi jak wyzwanie wysokogórskie ale przy okazji chciałam też wyjść na Kiczerę i Wielką Cisową Grapę.
Plan i szlak prosty – z Międzybrodzia Żywieckiego zielonym szlakiem dochodzimy do skrzyżowania Pod Wielkim Cisownikiem, stamtąd czerwonym (Małym Szlakiem Beskidzkim) podchodzimy na Wielką Cisową Grapę, wracamy i przez Kiczerę docieramy na Żar. Prosto okazało się w praktyce, w rzeczywistości Cisowej Grapy nie znaleźliśmy:D
Samochód zostawiamy w centrum Międzybrodzia Żywieckiego (w okolicach kościoła) i idziemy w górę ul. Beskidzką, aż do pętli autobusowej. Tam zaczyna się zielony szlak, idziemy nim drogą asfaltową 1,3 km.
Potem zostawiamy drogę po lewej stronie, a my już leśnymi ścieżkami docieramy na wspomniane skrzyżowanie ze szlakiem czerwonym. Idąc od razu na Kiczerę poszlibyśmy w lewo, ale że chcemy wyjść na Cisową Grapę idziemy w przeciwnym kierunku.
Według mapy mamy jakiś kilometr do celu. Idziemy ścieżką, a kiedy mapa wskazuje, że szczyt jest przed nami wspinamy się (już poza szlakiem) na stromą górę. Wydeptana ścieżka sugeruje, że idziemy dobrze. Wychodzimy na górę i …. szczytu nie ma. Krążymy, uruchamiamy wszelakie GPS – niby jesteśmy, a szczytu nie widać. Schodzimy. Wchodzimy na czerwony szlak i idziemy jeszcze kawałek dalej. Docieramy do Ruin Szałasu Kamiennego. Szczytu nie ma. Zrezygnowani wracamy.
Teraz wydaje mi się, że powinniśmy iść jeszcze kawałek dalej.
Dotrzemy i tam, już mam to w planach
Wracamy i idąc cały czas czerwonym szlakiem kierujemy się w stronę Kiczery. Początkowo mijamy drewniany szałas, potem odnajdujemy tabliczkę – Kiczera – dobrze trafiliśmy;), a na końcu podziwiamy piękną panoramę na zbiornik wodny na Górze Żar. Stąd do celu mamy pół godziny, ostanie pół kilometra niestety znowu asfaltem.
Przeszliśmy ok. 8,5 km – należy się nam odpoczynek. Leżymy trochę na zboczach Żaru patrząc na paralotniarzy ale ciemne chmury psują dalsze plany. Widać, że zbiera się na deszcz więc zbieramy się do zejścia. Idziemy ostro w dół wzdłuż kolejki. Zaczyna mocno padać, grzmi. Chcemy jak najszybciej uciec przed burzą – biegiem w dół. Kto wychodził spod dolnej stacji kolejki wie, że góra jest naprawdę stroma. Przy schodzeniu podczas deszczu staje się jeszcze większym wyzwaniem. Od dolnej stacji idziemy na skróty – obok lotniskowych hangarów. Docieramy na parking przemoczeni ale planowanego grilla nad jeziorem nie popsuł nam ani deszcz ani burza.