Czerniawska Kopa i Stóg Izerski
Wjazdom w Sudety w okolicach lutego-marca towarzyszą nam niesprzyjające okoliczności.
W marcu 2020 r. jechaliśmy w czasie, kiedy w Polsce wykryto pierwszy przypadek koronawirusa. Cały pobyt słuchaliśmy wiadomości i zastanawialiśmy się, czy będziemy musieli wracać wcześniej do domu, czy uda nam się zrealizować założony plan. Na szczęście udało się. Pochodziliśmy po Górach Bystrzyckich i Orlickich.
Rok później, w lutym 2021, wybraliśmy się do Szklarskiej Poręby. Okazało się, że dzień wyjazdu był dniem strajku w prywatnych mediach. Cała droga upłynęła praktycznie w ciszy, gdyż radio niewiele nadawało. Pozytywne aspekty wyjazdu do zimowa Szrenica i pierwsze kroki w rakietach śnieżnych w Izerach.
No i nastał rok 2022, lutowy wyjazd w Góry Izerskie – i co?? I jedziemy w dzień wybuchu wojny na Ukrainie. Aż strach pomyśleć, co się wydarzy podczas kolejnego wyjazdu w tamte rejony.
Plany oczywiście były zacne, ale jak to z planami bywa – trochę zweryfikowała je pogoda, trochę światowa sytuacja, a trochę kiepski nastrój.
Czerniawska Kopa
W dzień przyjazdu postanowiliśmy zdobyć Czerniawską Kopę z wieżą widokową, Smrek po stronie polskiej i czeskiej, oraz w drodze powrotnej Stóg Izerski.
Ruszyliśmy z Czerniawy-Zdrój, zostawiając samochód pod Domem Zdrojowym.
Idziemy czarnym szlakiem, wspinając się przez niewielki park. Początkowo jest już mocno wiosennie, jednak im wyżej, tym coraz więcej śniegu.
Po niecałych 2 km docieramy do skrzyżowania Pod Czerniawską Kopą. Tutaj musimy trochę zmienić kierunek, dalej trzymając się czarnego szlaku, i po 600 m jesteśmy pod wieżą widokową.
Strasznie wieje, wychodzę tylko na pierwszy poziom wieży ale to wystarczy – widoczki ładne.
Wyżej w górach będzie jeszcze lepiej, więc ruszamy, bo czas się kurczy. Musimy wrócić do skrzyżowania, na którym byliśmy chwilę wcześniej, i teraz już tylko trzymamy się szlaku zielonego. Będzie nam on towarzyszył do końca dzisiejszej wędrówki.
Idziemy sami, zima w górach trzyma. Chwilami zapadamy się w śniegu po kolana.
Póki idziemy lasem nie odczuwamy silnego wiatru, na ostatnim podejściu na Smrek już nie jest tak łatwo. Sił dodaje słoneczko gdzieś tam wystająca zza chmur i piękny kontrast widoków – u nas biało, w dolinach iście wiosennie.
Smrk- Smrek
Jesteśmy na Smreku i żeby dojść na Stóg Izerski musimy skręcić w lewo. Chcemy jednak zobaczyć wieżę widokową po stronie czeskiej więc skręcamy w prawo. W Górach Izerskich duża ilość szlaków pieszych pokrywa się z trasami biegowymi narciarzy – i tutaj też tak jest. Trzeba uważać żeby na kogoś nie wpaść, a przede wszystkim żeby nie deptać wytyczonych śladów.
Wieża widoczna jest z daleka, docieramy do niej wydeptanymi ścieżkami.
Tutaj nie mogę odmówić sobie wyjścia na górę. Cała wieża jest zamarznięta, a na górze wieje przeokrutnie, ale wszystko ładnie widać.
Żeby nie zmarznąć szybkim tempem ruszamy w kierunku ostatniego celu – Stogu Izerskiego i schroniska.
Tutaj już się dużo więcej ludzi, można powiedzieć, że nawet sporo, biorąc pod uwagę, że od początku wędrówki do Smreka minęliśmy chyba dwie osoby. Większość to oczywiście narciarze, którzy niekoniecznie lubią turystów wędrujących (odwieczny problem kto ma pierwszeństwo, kto którą stroną może iść/jechać itp.).
3 km trochę się dłuży, ale jednak wędrówka zimową porą w śniegu to coś innego niż lekki przemarsz latem. Do schroniska docieramy głodni, a że akurat jest Tłusty Czwartek więc pora na coś słodkiego.
Uzupełniamy kalorie i zielonym szlakiem schodzimy do punktu wyjścia.
Niby fajnie, niby 12 km po górach, ale jednak myśli były daleko stąd… Zobaczymy co przyniesie kolejny dzień.
24.02.2022 r.