Bukowski Groń – Wielka Cisowa Grapa – Kocierz
3.08.2019r.
Dzisiaj coś co lubię – pętla po Beskidzie Małym. Bukowski Groń, Wielka Cisowa Grapa, Kocierz.
Zaczynamy na Przełęczy Kocierskiej, na parkingu przy Hotelu Kocierz. Idąc w zeszłym roku na Leskowiec [o czym tutaj] też zaczynaliśmy w tym miejscu, jednak dzisiaj idziemy w przeciwnym kierunku.
Zielony szlak, którym pójdziemy aż na Bukowski Groń zaczyna się przy hotelu – z parkingu przy głównej drodze należy iść w górę wzdłuż hotelu i za nim skręcić w prawo. Plus takiej trasy jest to, że schodzimy od razu w dół. Oczywiście kiedyś trzeba będzie to nadrobić, ale póki co nie myślimy o tym;)
Spacer wśród bukowego (tak mi się przynajmniej wydaje) lasu jest przyjemny i nie powoduje zmęczenia. Idziemy tak do Przełęczy Beskid Targanicki i tam pierwsze wzniesienie – od razu kilka metrów ostro w górę. Potem już lżej, raz z górki, raz pod górkę;)
Po 6 km docieramy na Przełęcz Bukowską i idziemy dalej szlakiem zielonym w kierunku Bukowskiego Gronia.
Po około 1,3 km docieramy w jego okolice, o czym informuje tabliczka na drzewie. Aby dojść na szczyt trzeba iść na wprost wydeptaną ścieżką około 800m. Wierzchołek oznaczony jest tabliczkami i usypanymi kamieniami.
Tutaj chwila odpoczynku. Za nami ponad 8 km, a to jeszcze nawet nie połowa.
Wracamy w kierunku Przełęczy Bukowskiej, po drodze zatrzymując na się Trzonce, skąd pięknie widać zbiornik wodny na Górze Żar.
Wstępujemy też na kawę do Chatki Limba. Kto nie był polecam – bardzo kameralna i miła atmosfera.
Niestety zaczyna grzmieć co oznacza jedno…trzeba się zbierać. Teraz z Przełęczy Bukowskiej żółtym szlakiem (którego brak na mapie papierowej) chcemy dojść na Przełęcz Isepnicką w okolicach Kiczery. Idziemy lasem, zaczyna padać, przyspieszamy kroku. Docieramy do drogi asfaltowej.
Tutaj mam ochotę schować się przed ciemnymi chmurami na przystanku autobusowym, ale stwierdzam, że blaszana wiata nie jest najlepszym schronieniem przed burzą;) Idziemy dalej.
Po 500m szlak skręca w prawo znowu w las. Tutaj trochę w górę i niestety zaczyna padać coraz bardziej. Próbujemy przeczekać ale nie ma sensu – od deszcze nie chronią nas już nawet drzewa.
Szczerze powiedziawszy to nie wiem, jak docieramy na Przełęcz Isepnicką. Tylko szłam patrząc pod nogi i przeklinając w duchu ulewę. Tutaj o dziwo zza chmur wyszło słońce, pomimo zalanych szlaków.
Można trochę wyschnąć, ale ciemne chmury wiszą nadal. Bez zastanowienia czerwonym szlakiem idziemy w kierunku Wielkiej Cisowej Grapy i dalej na Kocierz. Szlak jest nam znany bo już kiedyś szukaliśmy jednego szczytu;) [o tym tutaj].
Zapowiadało się już całkiem przyjemnie, ale tylko chwilowo. W Okolicach Wielkiej Cisowej Grapy znowu zaczęło grzmieć ale na tym etapie nie było być powrotu – liczyliśmy tylko na łut szczęścia, że burza przejdzie bokiem, albo nie będzie gwałtowna.
Do Kocierzy towarzyszyły nam chmury, lekki deszcz i grzmoty, ale im dalej tym przejaśnień było coraz więcej.
Niby już końcówka, ale przed nami było jeszcze 3 km wędrówki. Uciekaliśmy i udało się dojść bez deszczu na parking. Tylko usiedliśmy w samochodzie i nastąpiło oberwanie chmury.
Także ze słońcem, burzą w tle, mokrymi butami, ale zrobiliśmy koło 20km.