Babia Góra
15.08.2017r.
Babia po raz trzeci!
Mówi się, że pogoda na Babiej Górze jest tak kapryśna jak kobieta (baba;)) i trzeba mieć nie lada szczęście żeby trafić na idealne warunki – no to ja chyba nie mam co narzekać – trzeci raz i trzeci raz pogoda idealna:)
Pierwszy raz na Babią szłam chyba z 15 lat temu wraz z grupą znajomych. Nie pamiętam jakim szliśmy szlakiem ale pamiętam, że pogoda była idealna. Spontany najlepsze;)
Drugie wyjście to pętelka – wyjście niebieskim szlakiem z Przełęczy Krowiarki – zejście czerwonym.
Teraz postawiliśmy na szlak słowacki – czerwony ze Slanej Vody przez Małą Babią.
Na szlaku pusto. Największą różnicę widać było na Przełęczy Brona, gdzie nasz szlak łączył się ze “szlakiem polskim”. Tłumy idące od strony Schroniska Markowe Szczawiny i te kilka osób schodzących z Małej Babiej Góry. Tutaj robi się już tłoczno i przyjemność z wędrówki żadna.
Na szczycie podobnie – ciężko zrobić zdjęcie bez osób trzecich. O odpoczynek też ciężko. Głośno, tłoczno, nie pozostaje nic innego jak obranie szlaku zejściowego. I znowu kontrast – jako jedyni wybieramy szlak żółty słowacki. Kilka metrów w dół i tak na prawdę dopiero tutaj można odpocząć i chłonąć ciszę.
Cała trasa to około 20 km ale to bardzo przyjemny “spacer”. Przede wszystkim omijamy tłumy i idziemy swobodnie.